polecam ciekawy artykul z ZW:
[url]http://www.rp.pl/artykul/24,401353_Cwiartka_z_rana___czyli_ballada__o_Wesolym_Romku.html[/url]
Ćwiartka z rana, czyli ballada o Wesołym Romku Maciej Miłosz 04-12-2009, ostatnia aktualizacja 04-12-2009 11:19
Był jak postacie Wiecha: trochę szelma, trochę pijak, ale nie dało się go nie lubić. Zbigniew Bartosiewicz – odtwórca roli Wesołego Romka w ‼Misiu” – nie żyje od lat. Jednak jego postać trudno zapomnieć.
Adwokat na sprawie rozwodowej wyczytał cał± listę wykroczeń, przestępstw i niedoskonało¶ci, których w swoim życiu miał się dopu¶cić niefortunny m±ż.
– Przede wszystkim chciałem o¶wiadczyć, że nie uznaję żadnych s±dów tego ¶wiata, ł±cznie z S±dem Ostatecznym – zerwał się na to oskarżany ‼Barłoga‶ Bartosiewicz. – Ale skoro już tu jestem, to przyznaję się do wszystkich zarzutów, które – de facto już była, de iure jeszcze nie – obecna tu małżonka mi stawia. Jestem pijakiem, deprawatorem i jeszcze wampirem – wypalił.
– Ale po co ten po¶piech? – spytał spokojnie sędzia. – Bo ja z t± pani± nie chcę mieć już nic wspólnego – odparował rozsierdzony Bartosiewicz.
Jak wspomina jego przyjaciel Krzysztof Ko¶ć, ta anegdota doskonale charakteryzuje Wesołego Romka. Był ‼człowiekiem szlaku”. Razem z Himilsbachem, Grochowiakiem, Iredyńskim i wieloma innymi wędrowali po knajpianej trasie, która ci±gnęła się od baru kawowego Amatorska przy Nowym ¦wiecie przez najróżniejsze przybytki Traktu Królewskiego. Tu się piło, tu się żyło.
– Wzdłuż tej trasy sami znajomi. Amatorska, Kuchcik, U Aktorów czy Harenda – to były lokale. A nawet jak się kogo¶ nie znało, to kto¶ inny mówił, że to człowiek z trasy i to wystarczyło – opowiada Ko¶ć. – Powiem szczerze, ‼ćwiczyli¶my” obaj równo. Z racji tego, że kiedy¶ przeczytałem wagon ksi±żek, pełniłem w tym ¶rodowisku rolę ‼geniusza bez teki”.
Chłopak z Pragi
Zbigniew Bartosiewicz urodził się na Pradze w 1930 r. Według własnych opowie¶ci, w czasie wojny był m.in. ł±cznikiem o pseudonimie Basieńka. Zrobił maturę, przez pewien czas pracował nawet jako cenzor w osławionym budynku przy ul. Mysiej. Sił próbował także w dziennikarstwie. Jednak z ‼Expressu Wieczornego” wyleciał już po trzeciej interwencji. Wszystko przez to, że interweniował we... własnej sprawie. Potem krótko starał się remontować mieszkania na Saskiej Kępie.
– Poznali¶my się w 1960 r. Bartosiewicz szedł Krakowskim z jakim¶ elegancikiem i dziewczyn±, która wyj±tkowo wpadła mi w oko – grzebie we wspomnieniach 70-letni dzi¶ Ko¶ć.
– Oni byli golasy, a ja wtedy miałem dużo pieniędzy. Zaprosiłem ich na jakie¶ tam trunki i alkohole. No i z Bartosiewiczem przypadli¶my sobie do gustu. Od razu zmienił mu się standard życia. Kto wie, może przez to zmarnował talent literacki – opowiada zmęczonym, nie tylko upływem czasu, głosem.
Deklarz legenda
O co chodzi z tym standardem życia? W tym czasie ojciec Ko¶cia prowadził tzw. prywatn± inicjatywę. Miał zakład fotograficzny. Specjalizacja – portrety. Jego akwizytorzy chodzili po domach, zbierali małe fotografie, a z powrotem dostarczali duże, malowane portrety. Wojskowych w mundurach malarze awansowali, chłopi zamiast w waciakach byli przedstawiani w smokingach i wszyscy byli zadowoleni.
Bartosiewicz z Ko¶ciem chodzili po domach i zbierali zamówienia. Byli tzw. deklarzami. Portret kosztował 350 zł. Z tego deklarze dostawali 105 zł (reszta trafiała do wła¶ciciela i malarzy). Przy ówczesnych cenach (pół litra czystej kosztowało 52 zł, tanie wino 16,5 zł, kilogram zwyczajnej 24 zł, a ¶rednia płaca wynosiła nieco ponad 1000 zł) dobrzy deklarze zarabiali fortunę. A Bartosiewicz miał niesamowity dar zdobywania zamówień.
W ten sposób przez krótki czas dorabiał także Jan Himilsbach. – Byli¶my ze Zbyszkiem na deklu w Hrubieszowie. Na jednej tylko ulicy jednego dnia przyjęli¶my 37 zamówień. Stwierdzili¶my, że ufundujemy Jasiowi stypendium im. wujka Kwiatkowskiego. To był legendarny deklarz. Zawsze zaczynał przy¶piewk± ‼Puk, puk, hop, hop bo to idzie fajny chłop”. Sprzedawał wszystko, od igły do parowozu, a szczególnie monidło – wspomina Ko¶ć. – Posłali¶my Himilsbachowi do Warszawy 500 zł, on przyjechał – zobaczył trochę życia, a potem powstało jego słynne ‼Monidło‶.
Po pewnym czasie osobliwemu duetowi znudziło się chodzenie po wsi i zaczęli dekiel w centrum Warszawy. Na Marszałkowskiej i MDM-ie. Wybierali magistrów i doktorów. Taki klient był zawsze przy forsie.
Jak wygl±dało wtedy życie Bartosiewicza? Z rana wstawał, potrz±sn±ł głow±, miał kaca, to leciał do pierwszych kilku mieszkań. W ci±gu góra trzech kwadransów wyrywał pierwsz± zaliczkę i kupował ćwiartkę. Po jej wypiciu znów szedł pracować. Jak zarobił tyle, że wystarczyło aktualnej partnerce na życie i co¶ zostało na wieczór, to kończył pracę. Chyba że akurat nie miał żadnej narzeczonej, to szedł się włóczyć z jakim¶ kumplem. Sam nie lubił chodzić.
Pomieszkiwał w wynajmowanych mieszkaniach. Najlepszym dowodem jego ułańskiej fantazji były choćby wiersze czy piosenki, które ad hoc zapisywał na serwetkach czy pudełkach od zapałek.
Nie sposób go nie lubić
Filmowa przygoda zaczęła się przypadkiem. Prawdopodobnie Bartosiewicza pierwszy wypatrzył scenarzysta i prozaik Leszek Płażewski. – To była postać, miał niesamowit± charyzmę. Zadebiutował w ‼Antykach” Krzysztofa Wojciechowskiego w 1979 r. Dwa lata póĽniej był ‼Róg Brzeskiej i Capri”, gdzie w pewnym sensie Bartosiewicz zagrał samego siebie – bł±dz±cego po Pradze cwaniaka. Kiedy wszyscy próbuj± się jako¶ urz±dzić, on się tym nie przejmuje i w końcu l±duje na Centralnym.
– Miał talent. Był moczymord±, ale nie sposób go było nie lubić – stwierdza reżyser Krzysztof Wojciechowski.
Bartosiewicz nie byłby sob±, gdyby swojej kariery filmowej nie próbował jako¶ wykorzystać. To wła¶nie z tego czasu pochodzi anegdota z łódzkiego hotelu Grand. ‼Barłoga‶ siedział z Ko¶ciem przy ¶niadaniu. Na sali, na której nie było już pustych stolików, pojawił się jaki¶ pan z trzema paniami. Bartosiewicz zaprosił ich i na nie¶miałe pytanie, czy ma co¶ wspólnego z filmem, odpowiedział, że jest pisarzem, a teraz według jego scenariusza będzie kręcił sam Passendorfer. Na to Passendorfer – to on był tym, który się przysiadł – wstał, nawymy¶lał rozmówcy i odszedł.
Sk±d wzi±ł się Wesoły Romek? – Akurat próbowałem poderwać jak±¶ dziewczynę i żeby się pokazać z dobrej strony, zaprowadziłem j± do knajpy Klaps, która się mie¶ci na terenie wytwórni filmowej przy Chełmskiej – snuje opowie¶ć także graj±cy w ‼Rogu Brzeskiej i Capri” Ko¶ć. – Spotkałem Agnieszkę Arnold, która w ‼Misiu” była drugim reżyserem i zaproponowała mi rolę Wesołego Romka. Ucieszyłem się, przez kilka dni jako¶ próbowałem, ale w ogóle mi to nie pasowało. Zaproponowałem tę rolę Zbyszkowi, a on złapał w lot. I tak stał się znany na cał± Polskę.
PóĽniej Bartosiewicz zagrał jeszcze tragarza w serialu ‼Siedem życzeń” i na kilkana¶cie lat karierę aktora porzucił.
Co robił po 1989 roku? To, co najlepiej mu wychodziło, mieszkaj±c na Szmulkach. Ci±gle był akwizytorem. Tym razem w branży DDD – dezynsekcja, dezynfekcja, deratyzacja. W 1997 r. miał jeszcze epizod w filmie ‼Historia o proroku Eliaszu z Wierszalina”. Zmarł krótko po tym na skutek ataku padaczki alkoholowej. Dopadł go na klatce schodowej, podczas pracy.
– Nie był groszolubem. Takich jak on dzisiaj już nie ma – podsumowuje Ko¶ć. – Bardzo mi go brakuje.
Casting Na Romka
Jak dot±d po postaci Wesołego Romka pozostawała w stołecznym krajobrazie dotkliwa luka. 7 grudnia (kino Wars, godz. 20.30) postaraj± się wypełnić j± organizatorzy festiwalu Zawsze z Barej±. Tego wła¶nie dnia zaplanowany został casting na następcę bohatera granego przez Zbigniewa Bartosiewicza. Kto może wzi±ć udział? Organizatorzy precyzuj± to wyraĽnie: ‼Jeżeli masz odrobinę talentu muzycznego, grasz na jakim¶ instrumencie, ¶piewasz pod prysznicem, masz podobn± aparycję albo identyfikujesz się z Wesołym Romkiem”. Wygrać, nie wygrać – po¶miać się warto zawsze.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrebeccafierce.htw.pl
|