tak ciagnac dalej watek wrzesniowy. Ciekawy art. z ZW o balaganie i szoku na poczatku wrzesnia
oryginal tu:
[url]http://www.zw.com.pl/artykul/1,398389.html[/url]
a tu tresc :
Szok: Hitler u bram miasta Rafał Jabłoński 03-09-2009, ostatnia aktualizacja 04-09-2009 09:05
Ledwie minął pierwszy tydzień wojny, a już wojska niemieckie stanęły u bram stolicy. Tymczasem na ulicach wciąż wisiały propagandowe plakaty: âźSilni, zwarci, gotowiâ. Warszawa była całkowicie zaskoczona. Podczas I wojny światowej Prusacy dotarli do miasta po czterech miesiącach, ale zostali przepędzeni. Carska władza Kongresówki informowała wtedy, że wróg nadchodzi. A teraz minęło siedem dni, hitlerowskie czołgi kierowały się ku Okęciu, a prasa ni słowem nie zająknęła się. Jej lektura nie pozostawia żadnych wątpliwości. Jedyny raz, 5 września, w âźKurierze Porannymâ ukazała się zagadkowa informacja o pociągu, jaki przyjechał z Częstochowy. Czytelnik mógł się zorientować, że są tam już Niemcy.
âźKomunikat Sztabu Głównego Naczelnego Wodzaâ dzień wcześniej, to jest 4 września, podał, że âźsilne ugrupowanie pancerne nieprzyjaciela przerwało się w kierunku Częstochowyâ. Poinformowano też, że nasze wojska zostały zmuszone do opuszczenia miasta, ale tego tematu gazety nie podchwyciły. Na trzy dni zapanowała cisza. 7 września zdumiony czytelnik âźKuriera Warszawskiegoâ dowiedział się z âźKomunikatu...â o âźzaciętych walkach w rejonie Piotrkowa i Tomaszowa Mazowieckiegoâ. To ostatnie miasto dzieli od przedmieść stolicy niecałe 100 kilometrów; dwie godziny dla samochodu i około pięciu dla czołgu. Ale nie każdy to wiedział, bo część gazet zaprzestała cytowania rzeczonych komunikatów. Jedyne informacje pochodziły od ludzi, którzy uciekali przed Niemcami i od żołnierzy z rozbitych oddziałów.
Dezorientacja
Już czwartego dnia wojny warszawiacy zobaczyli, że dzieje się coś złego. Setki samochodów wyjeżdżały z miasta. Piątego dnia zabrano niemal wszystkie działa przeciwlotnicze. W urzędach państwowych â panika. Na podwórzach, a nawet przed budynkami ministerialnymi â wielkie ogniska â palono dokumenty. Tak miała wyglądać zwycięska wojna?
Prawdę mówiąc, do tej pory niemal nie dotknęła ona stolicy. 4 września âźRobotnikâ podał, że âźbombowiec niemiecki opuścił pocisk na willę ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce, położoną w pobliżu Warszawyâ. Inne gazety też pisały o nalotach na miasto, ale niezbyt niszczących. Zrujnowano kilkanaście budynków i obiekty fabryczne. Według âźKuriera Porannegoâ, przy ulicy Srebrnej âźpalił się dom, z którego dwie młode kobiety wołały ratunkuâ. Odnotowano też naloty na âźmosty wiślaneâ i lekkie uszkodzenie mostu Poniatowskiego. 7 września âźKurwarâ podał o trzech atakach lotniczych, które były już poważniejsze. Następnego dnia też miały one miejsce, co potwierdził komunikat sztabu wodza naczelnego. Ale tego już w mieście nie było. Cała władza państwowa wyniosła się na wschód od stolicy. Warszawiacy byli zdezorientowani.
Pustka i przerażenie
Jak wspominał płk Marian Porwit, jeden z dowodzących późniejszą obroną miasta, w planach operacyjnych Warszawa miała być siedzibą władz i najważniejszym węzłem komunikacyjnym. Dlatego posiadała silną obronę przeciwlotniczą i największe w kraju zgrupowanie samolotów myśliwskich. 5 września prezydent i rząd odjechali wraz z setkami urzędników i ich rodzinami. Kolejnym pociągiem opuścił stolicę Władysław Jaroszewicz, komisarz rządowy m.st. Warszawy, a za nim pociągnęła reszta aparatu administracyjnego, niemal cała policja i część straży pożarnej. Nieszczęścia dopełnił sztab Okręgu Korpusu nr 1, któremu podlegała stolica. Po otrzymaniu rozkazu wyniósł się 6 września do Lwowa (nie informując o tym dowództwa obrony miasta) â wraz ze środkami łączności i zapasami wojennymi. Resztę mienia wojskowego pozostawiono bez nadzoru. Dowodem bałaganu, jaki powstał, był przypadek opuszczonego Fortu Bema, na którym mjr Hernik znalazł (!) ponad pół setki armat polowych i haubic. Warszawa ocknęła się â bez władz, bez wojska i bez łączności. Powstał niebywały bałagan, bo w wyniku panikarskich komunikatów radiowych zaczęła się dzika ewakuacja rezerwistów i młodych ludzi. Fabryki nie pracowały, sklepy były zamknięte i stanął transport miejski. Większość tramwajów nie jeździła, a autobusy zostały wcześniej zarekwirowane przez uciekających urzędników.
W ciągu dwóch, trzech dni dużą część społeczności miejskiej ogarnęła pogarda dla sanacyjnych władz. Samochody osobowe wypchane walizami i betami, a jadące w kolumnach rządowych chronionych przez żandarmerię, nie podnosiły morale. Podobno właśnie wtedy ukuto powiedzonko będące interpretacją wspomnianego na początku plakatu, a więc â âźSilni â w gębie, zwarci â przy żłobie, gotowi â do ucieczkiâ. Jak to wszystko, wraz z nastrojami, było żałosne, świadczyło zdjęcie zrobione przez dalekiego kuzyna mojej babki, zapalonego fotografika amatora. Otóż na dzień przed podejściem Niemców utrwalił on na kliszy podchmielonego żołnierza, który przy ulicy Grójeckiej sikał na tenże plakat. Fotka krążyła po rodzinie przez kilka lat, ale, jak większość rzeczy, spłonęła w Powstaniu.
Do obrony miasta, które naraz stało się punktem strategicznym, pozostały trzy, organizowane właśnie z rezerwistów, bataliony piechoty, czwarty â tzw. stołeczny, czyli wartowniczy, oraz kilkanaście dział. Rozpoczęło się rozpaczliwe poszukiwanie broni i wyłapywanie wycofujących się oddziałów. Trzej ludzie uratowali stolicę przed utratą twarzy. To prezydent miasta Stefan Starzyński (były oficer legionowy), gen. Walerian Czuma mianowany dowódcą â jak to się wtedy mówiło â Zgrupowania Warszawskiego â szef straży granicznej, a do 1939 roku wieloletni dowódca 5. dywizji piechoty, oraz Janusz Regulski, (mjr rezerwy) przemysłowiec, organizator Straży Obywatelskiej, formacji zastępującej służby, które uciekły na wschód.Do broni!
âźOjczyzna w niebezpieczeństwie. Wszyscy do broni!â â nawoływał patetycznie 8 września âźRobotnikâ. I tak było. Do wojska lub prac fortyfikacyjnych garnęły się dziesiątki tysięcy ludzi. Paradoksalnie, dopiero przygotowania do obrony Warszawy, czynione w dużej mierze przez ludzi przypadkowych i ochotników, dowiodły, jak dobrymi organizatorami są Polacy w godzinie próby. Do 8 września zmobilizowano 17 batalionów piechoty i 16 baterii artylerii polowej (później, wraz z przejmowaniem kolejnych wycofujących się oddziałów, liczba wojska rosła). Tego dnia po południu patrole motocyklowe doniosły o nadciąganiu niemieckich pojazdów. Płk Marian Porwit, który wraz z gen. Czumą dwoma samochodami objeżdżali przedni pas obrony, wspominał: âźZza zabudowań Okęcia wynurzyła się kompania czołgów lekkich i rozwinąwszy się w szyk bojowy, posuwała się ku nam okrakiem wzdłuż szosy (...) Była godzina 17.20â.
Gdzie mieścił się Sztab miasta
Pierwsze dowództwo obrony Warszawy mieściło się w Al. Ujazdowskich 26
Od 8 do 17 września znajdowało się w budynkach MSW przy Nowym Świecie 69
Od 17 września â w gmachu PKO; dziś Poczty Głównej przy Świętokrzyskiej
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrebeccafierce.htw.pl
|