Hospicjum - zdjecia - ma ktos??

Menu
 
wyjątkowa
witam
poszukuje zdjec hospicjum sw lazarza a dokladnie wnetrz...
nie interesuja mnie ludzie ale wyglad budynku(budynkow) wewnatrz...

bede wdzieczny za kazda pomoc
pozdrawiam



dziadek69 pisze:[color=blue]
> witam
> poszukuje zdjec hospicjum sw lazarza a dokladnie wnetrz...
> nie interesuja mnie ludzie ale wyglad budynku(budynkow) wewnatrz...
>
> bede wdzieczny za kazda pomoc
> pozdrawiam
>
>[/color]
windykator ?

[color=blue]
> windykator ?[/color]

Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje
nieruchomości

Wojtek M. pisze:
....[color=blue]
> Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje
> nieruchomości[/color]

Jak łatwo dzisiaj złapać bolszewickie pogądy ...

Dziennik Polski Magazyny | Magazyn Piątek 2009.08.28 06:00

Czarna legenda Komisji Majątkowej
Los działek wartych setki milionów złotych zależy od 12 osób
obradujących w budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Pracują w czteroosobowych zespołach. Co ustalą na tajnym posiedzeniu
jest święte; nie można się od tego odwołać. Wystarczy podpis dwóch
współprzewodniczących - i ogromny majątek trafia w ręce Kościoła. W
drzwiach stoi - dawno znany - kupiec. W operacji pomaga były esbek...
Taki obraz kościelno-państwowej Komisji Majątkowej wyłania się z
medialnych doniesień. Instytucja powołana dwie dekady temu po to, by w
sposób polubowny doprowadzić do zwrócenia Kościołowi majątku
zagrabionego z pogwałceniem stalinowskiego prawa, jawi się jako sąd
kapturowy szafujący na prawo i lewo cennymi gruntami samorządów i Skarbu
Państwa. Sąd posługujący się zmanipulowanymi wycenami nieruchomości -
dostarczonymi przez pełnomocników Kościoła, w dodatku - jednoinstancyjny.
W wyniku protestów i skarg gminy Kraków, która za sprawą działań komisji
miała utracić wiele strategicznych gruntów ("a dowiadywała się o tym z
prasy, bo na posiedzenia komisji jej nie zapraszano"), ustawą sprzed 20
lat, ma mocy której zwraca się majątek Kościołowi (identyczne zasady
obowiązują w przypadku innych wyznań), zajmuje się Trybunał
Konstytucyjny. W czerwcu rząd i Kościół uzgodniły nowe, bardziej
przejrzyste, zasady funkcjonowania Komisji. Za kilka dni, po wakacyjnej
przerwie, czteroosobowe zespoły wrócą do pracy.
Spór przycichł. Jednak medialny obraz komisji, uwikłanej w afery badane
przez prokuraturę i CBA - pozostał.
Miało być pół roku, jest 19 lat
Komisja Majątkowa działa w oparciu o Ustawę o stosunku Państwa do
Kościoła Katolickiego, uchwaloną 17 maja 1989 roku, czyli dwa tygodnie
przed wyborami czerwcowymi. Eksperci są zgodni, że komunistyczne władze
chciały sobie tym krokiem zapewnić przychylność, albo chociaż
neutralność Kościoła.
Na mocy ustawy instytucje kościelne (kurie, parafie, zakony,
fundacje...) - w ciągu 2 lat od dnia wejścia w życie ustawy (czyli do
1992 roku) - mogły składać wnioski o przywrócenie im własności
upaństwowionych nieruchomości lub ich części. Wnioski te rozpatruje od
1990 roku Komisja Majątkowa, złożona z przedstawicieli wyznaczanych po
równo przez MSWiA i Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski.
Komisja może nieruchomość zwrócić, a jeśli to niemożliwe - przyznać
majątek zamienny lub odszkodowanie. Jeśli z powodu wątpliwości nie
uzgodni stanowiska, sprawa trafia do sądu powszechnego. W ustawowym
terminie kościelne instytucje zgłosiły 3063 wnioski. W założeniu komisja
miała je rozpatrzyć błyskawicznie - najdalej w pół roku, ale działa do
dziś. Na rozstrzygnięcie czeka jeszcze ćwierć setki spraw.
Największe kontrowersje budzi to, że choć liczba owych spraw maleje (od
17 lat nie wolno przecież składać nowych wniosków), to wartość majątku
do zwrotu jest coraz większa. Działacze lewicy utrzymują, że Kościół już
dawno odzyskał to, co mu się należało, a nadal jest nienasycony.
Przedstawiciele Kościoła odpowiadają, że kurie, parafie i zakony
odzyskały zaledwie ułamek procentu tego, co im bezprawnie zabrano. A
wartość utraconego majątku - i ewentualnych rekompensat - rośnie, bo
Kościół miał nieruchomości świetnie położone, a więc cenne.
- Zwlekanie z ich zwrotem, bądź szybkim załatwieniem sprawy w inny
sposób, jest ewidentnym działaniem na szkodę Skarbu Państwa, bo z
upływem czasu państwo będzie musiało oddać coraz więcej - tłumaczy ks.
Mirosław Piesiur, współprzewodniczący Komisji Majątkowej ze strony
kościelnej, na co dzień odpowiedzialny za finanse kurii katowickiej.
Okradziony, czyli... chytrus!
Ks. Bronisław Sieńczak jako prezes Fundacji im. ks. Siemaszki
uczestniczył w latach 90. w pracach komisji, składał wnioski, był na
kilku posiedzeniach. Zabiegał m.in. o zwrot willi w Czernej. Wybudował
ją na początku XX wieku ks. Kazimierz Siemaszko, urządzał w niej kolonie
dla biednych dzieciaków. Po śmierci księdza powstał tam, noszący jego
imię, zakład wychowawczy dla osieroconej młodzieży, w międzywojniu mocno
rozbudowany: miał własną elektrownię, wodociąg, basen itp. Na stoku
pobliskiego wzgórza powstała szkoła w dworkowym stylu.
W 1943 hitlerowcy zrobili tam szpital, młodzież wysiedlili. Za PRL w
budynku mieścił się m.in. urząd pocztowy, odbywały się kolonie, a od
1984 roku działa Dom Pomocy Społecznej.
W wolnej Polsce Fundacja Siemaszki postanowiła odzyskać majątek i - idąc
w ślady zacnego patrona - stworzyć tam ośrodek dla młodzieży. - Podniósł
się straszny tumult, były protesty - wspomina ks. Sieńczak. - Pamiętam
spotkanie z radnymi z Krzeszowic i urzędnikami wojewody, bardzo
burzliwe. Ludzie jakby nie pamiętali, kto to wszystko od podstaw
stworzył, wybudował. Komu to brutalnie ukradziono. W prasie ukazał się
artykuł, że ja jestem chytry, że zabiegam o ten majątek. Naszą własność!
Poczułem się osaczony.
Fundacja zrezygnowała ze starań o zwrot ośrodka. Dostała w zamian grunt
w Piekarach pod Krakowem. Zbudowała tam Centrum Edukacyjne Radosna
Nowina, nowoczesny kompleks edukacyjno-sportowy. Uczy się w nim,
mieszka, żywi 280 młodych ludzi z niezamożnych rodzin. Jest basen i
elektrownia wodna...
- Kościół w ogóle nie stara się o majątek zabrany zgodnie z
komunistycznym prawem. Zabiegamy jedynie o zwrot dóbr zagrabionych z
pogwałceniem owego prawa - przypomina ks. Mirosław Piesiur,
współprzewodniczący Komisji Majątkowej ze strony kościelnej. Ubolewa, że
jakże często staraniom okradzionego towarzyszy atmosfera niechęci, a
nawet nagonki.
Prawda zwycięzców
Atmosferę nagonki doskonale poznał ks. Dariusz Kowalczyk, przełożony
Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Jezuitów. Księża chcieli odzyskać -
zagrabione im bezprawnie - nieruchomości w Lublinie: teren i okazały
budynek, który zakon zaczął budować z własnych środków w roku 1922.
Mieściła się tam uczelnia "Bobolanum", uznana przez Stolicę Apostolską i
przedwojenne polskie władze. Status jezuickiej uczelni został
potwierdzony przez Ministerstwo Oświaty jeszcze w 1946 roku.
Za okupacji wielu jezuitów trafiło do obozów, a budynek został zajęty
przez Niemców. Po wojnie powstał tam szpital wojskowy, który
systematycznie, a bezprawnie, bez odszkodowań, wypychał jezuitów. W 1951
roku wojsko przejęło cały teren.
W latach 90. jezuici zaczęli się starać o zwrot majątku. Negocjacje z
wojskiem, w ramach procedur komisji, trwały latami, ale w końcu
doprowadziły do porozumienia.
"I wtedy rozpoczął się medialny festiwal oszczerstw" - wspominał ks.
Kowalczyk. We wpływowej ogólnopolskiej gazecie można było przeczytać
m.in., że Komisja Majątkowa przekazała jezuitom atrakcyjne nieruchomości
w Krakowie, że zakonnicy zabrali miastu działki siłą, choć "na tym
terenie trzy krakowskie dzielnice chciały zbudować komisariat policji".
Wreszcie: że to sami jezuici wskazali i wycenili działki w Bronowicach,
a nikt z komisji tej wyceny (w domyśle - potwornie zaniżonej) nie
kwestionował.
Jaka jest prawda?
Działki w Bronowicach nigdy nie należały do miasta, tylko do wojska. To
Ministerstwo Obrony Narodowej, w piśmie z 21 lutego 2007 r., wskazało je
(obok gruntów w Białymstoku i Poznaniu), jako zamienne za pozostająca w
rękach armii jezuicką nieruchomość w Lublinie. Księża przyjęli tę ofertę.
Zakon dokonał na własny koszt wyceny majątku w Lublinie, a wojsko
wyceniło nieruchomość w Bronowicach. Obie wyceny zostały przesłane do
oceny Komisji Arbitrażowej przy Polskiej Federacji Stowarzyszeń
Rzeczoznawców Majątkowych. Okazało się, że utracona działka w Lublinie
jest więcej warta niż krakowska. Jezuici zgodzili się uznać je za
równoważne.
Po serii artykułów w prasie i programów w telewizji wojsko odstąpiło
jednak od - planowanej i uzgodnionej już - ugody, informując księży, że
działka w Bronowicach jest "nadal niezbędna na cele obronności i
bezpieczeństwa państwa".
Zainteresowane media odtrąbiły "niebywały sukces". Swój i wojska. Nie
zmienia to faktu, że wojsko swego czasu ukradło majątek jezuitów i nadal
pozostaje w jego posiadaniu. Czy można to nazwać sukcesem?
Specjalista bezbłędny (SB) od zaginionych hektarów
Strona kościelna podkreśla, że wśród zwróconych w ostatnich latach dóbr
dominują świątynie, kaplice, klasztory oraz miejsca, w których zakony i
fundacje prowadzą działalność opiekuńczą, socjalną, edukacyjną...
Słowem: bardzo pożyteczną społecznie, zupełnie niedochodową - misję.
Ks. Piesiur ma żal, że media wolą się podniecać rzekomo niejasnymi
okolicznościami zwrotu części majątku oraz tym, w czyje ręce i za jakie
pieniądze on trafia. Jednak nawet stronnicy Kościoła przyznają, że
wszelkie niejasności sprzyjają budowaniu złej atmosfery wokół prac
Komisji Majątkowej. A niejasności rzeczywiście są. Skąd się wzięły?
Obie strony zgadzają się co do tego, że największy problem dotyczy
nieruchomości zamiennych, czyli przyznawanych jako ekwiwalent za
majątek, którego z różnych powodów zwrócić się nie da. Do 2001 roku
obowiązywała zasada, że za utracony hektar należy się hektar w innym
miejscu. Ale wtedy Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu uznała, że jest to
niesprawiedliwe. Bo jednak hektar zagrabiony w śródmieściu Krakowa jest
wart znacznie więcej niż hektar oddawany na przedmieściach.
Przyjęto zasadę równowartości mienia zamiennego. Do tego potrzebne są
jednak wyceny obu nieruchomości: utraconej i oddawanej w zamian. W
mediach najczęściej powtarza się zarzut, że strona kościelna
przygotowuje obie wyceny, a komisja je przyjmuje bez żadnych uwag. Tak
naprawdę zdarzało się to jednak niezmiernie rzadko. I wynikało nie z
tajemniczych knowań ludzi Kościoła, tylko z zaniedbań strony państwowej.
- Nasi partnerzy nie zlecali wykonania wycen, musieliśmy je robić za
własne pieniądze, bo inaczej prace w ogóle nie posunęłyby się do przodu
- tłumaczy ks. Piesiur.
W kręgach kościelnych można też usłyszeć, że z tego samego powodu, czyli
z desperacji spowodowanej postawą państwowych urzędników,
przedstawiciele kościelnych instytucji sięgnęli po kontrowersyjnego
prawnika Marka Piotrowskiego, którego esbecką przeszłość przypominają
media. Urzędnicy reprezentujący Skarb Państwa stosowali bowiem
obstrukcję, uniki. - Okazało się, że w zasobach wojewodów, Agencji
Nieruchomości Rolnych, ani samorządów nie ma kilku tysięcy hektarów,
które Kościół mógłby odzyskać w zamian za ukradziony majątek - mówi ks.
Piesiur.
Marek Piotrowski ma nadzwyczajną umiejętność wyszukiwania takich
"nieistniejących hektarów". Jest świetnie poinformowany, zna i sprawnie
wykorzystuje przepisy, działa szybko i skutecznie. Jako pełnomocnik
pomagał odzyskać majątek m.in. Towarzystwu Brata Alberta, poznańskim
elżbietankom czy krakowskim cystersom i Bazylice Mariackiej.
Potrafi też od razu znaleźć kupca. Istnieje nawet domniemanie, że na
samym początku całej operacji jest właśnie kupiec zainteresowany
konkretnym gruntem. Taki grunt "wynajduje" dla Kościoła specjalista, a
następnie w imieniu kościelnego zgromadzenia, kurii, parafii, fundacji
itp. - wskazuje go komisji jako nieruchomość zamienną. Dysponuje
oczywiście fachową wyceną. Jeśli strony zawrą ugodę lub komisja wyda
pozytywne orzeczenie, zamienny grunt trafia w ręce wnioskodawcy, który
go natychmiast sprzedaje znanemu od początku kupcowi. Za kwotę zgodną z
uprzednią wyceną.
Sześć lat temu "Newsweek" opisał współpracę Piotrowskiego z ówczesnym
współprzewodniczącym Komisji Majątkowej, ks. Tadeuszem Nowokiem.
Dowodził, że Nowok "decydował o przyznaniu parafiom atrakcyjnych
gruntów, a potem je od nich odkupywał po atrakcyjnej cenie, w tajemnicy
przed zwierzchnikami". W wyniku tej współpracy Piotrowski, pełnomocnik
instytucji kościelnych w ponad dwudziestu postępowaniach, też stał się
"właścicielem niezwykle dochodowych ziem w Bielsku-Białej".
Władze episkopatu odwołały ks. Nowoka z Komisji. Zastąpił go ks. Piesiur
z tej samej kurii katowickiej. Zdumiało go, że sprawy dotyczące zwrotu
zagrabionego majątku potrafią trwać kilkanaście lat. Głównie dlatego, że
gruntów zamiennych - oficjalnie - "nie ma". A Piotrowski nadal potrafi
je wskazać.
Kontrowersje budzi też obrót zamiennymi nieruchomościami. Wiele razy
zdarzało się bowiem, że niemal w dniu ich zwrotu były one sprzedawane -
za cenę widniejącą w dostarczonym komisji (przez Piotrowskiego)
operacie. Ziemię sprzedały natychmiast m.in. albertynki i elżbietanki.
Jak ustaliła "Rzeczpospolita", nabywcą ponad 600 hektarów gruntów okazał
się 25-letni miliarder Tomasz Domagała, główny udziałowiec giełdowego
Famuru, a także jego żona, szwagier i szwagierka. By kupić grunty rolne,
zameldowali się w małych śląskich miejscowościach, zyskując status
lokalnych rolników.
Biznesmeni są wielkimi dobroczyńcami archidiecezji katowickiej, wpłacili
na jej konto miliony.
Obrót ziemią odzyskaną przez albertynki (a właściwie Towarzystwo Pomocy
dla Bezdomnych im. Brata Alberta) bada od końca zeszłego roku
Prokuratura Okręgowa w Gliwicach oraz krakowskie CBA. Śledczy sprawdzają
m.in., czy wyceny dostarczane komisji nie były zaniżane.
Kontrowersje wzbudziło również postępowanie związane ze zwrotem
elżbietankom 47 ha w warszawskiej Białołęce (w zamian za 40 ha w
poznańskich Krzesinach). Zdaniem władz dzielnicy działki te, warte
według przedstawionej komisji wyceny 30,7 mln zł i sprzedane za tę kwotę
pomorskiemu magnatowi, kosztowałyby na wolnym rynku 8 razy więcej. W
studium zagospodarowania nie są to bowiem grunty czysto rolne: połowę z
nich przewidziano pod zabudowę...
Przedstawiciele Kościoła zwracają uwagę, że instytucje starające się o
zwrot majątku nie mają interesu w sprzedaży gruntów po zaniżonej cenie.
Ich wyłącznym celem jest odzyskanie tego, co im ukradziono. I robią
wszystko, by mimo oporów strony państwowej, dopiąć swego. Zgodnie z prawem.
Poza tym albertynki, które - w zamian za grunty zagrabione im bezprawnie
w Krakowie - otrzymały 44 hektary w Zabrzu, nie spieniężyły ich
przecież, by żyć w luksusie, tylko po to, by utrzymywać i rozwijać ponad
70 domów opieki społecznej i kuchni dla ubogich. Same nie mogą mieć
żadnego majątku.
Komisja niekonstytucyjna
Część prawników, w tym tak znani profesorowie, jak były prezes Trybunału
Konstytucyjnego Andrzej Zoll, były minister sprawiedliwości Zbigniew
Ćwiąkalski czy pełnomocnik gminy Kraków Andrzej Oklejak, uważa, że
zasada, iż od decyzji komisji nie można się odwołać, może być sprzeczna
z konstytucją.
Tadeusz Siemoniak, wiceszef MSWiA, odpowiada, że postępowanie przed
komisją zastępuje postępowanie sądowe i przypomina sąd polubowny. Strony
mogą składać wszelkie dowody, wszyscy uczestnicy postępowania (w tym
wojsko, ANR czy samorządy) mają pełny wgląd w dokumenty. Nie jest to
zatem żaden sąd kapturowy, tylko miejsce, w którym dochodzi do
uzgodnienia racji. W niektórych wypadkach wymaga to czasu.
Jednak właśnie upływ czasu budzi największe kontrowersje. - Prace
komisji już dawno powinny się zakończyć. Ale może właśnie o to chodzi,
żeby można było mówić, iż Kościół ciągle czegoś chce? - zastanawia się
ks. Piesiur.
Jego zdaniem, zasada, że o zwrocie majątku rozstrzyga komisja, jest dla
Kościoła niekorzystna.
- Strona kościelna nie może iść do sądu, jak inni. A w sądzie już dawno
udałoby się odzyskać to, co Kościołowi bezprawnie zabrano - uważa ks.
ekonom.
Na identycznych zasadach, jak Komisja Majątkowa, działają cztery komisje
regulacyjne rozpatrujące roszczenia innych kościołów i związków
wyznaniowych.
ZBIGNIEW BARTUŚ
Co Kościół miał, a co ma
3 000 000 ha
Odpowiedź na to pytanie jest trudna, gdyż mimo scentralizowanej
struktury Kościół składa się z bardzo wielu niezależnych ekonomicznie
podmiotów (kościoły, instytucje charytatywne, oświatowe...) i sam nie do
końca wie, czym dysponował i dysponuje.
Przez wiele lat kwestię tę badał prof. Jerzy Wisłocki. Według jego
wyliczeń przed powstaniem styczniowym do Kościoła należało około 30 tys.
m kw. (3 mln hektarów) ziemi, czyli teren o powierzchni Małopolski. W
1864 roku zaborcy zabrali mu jednak blisko 2,6 mln ha. Spis sporządzony
tuż po odzyskaniu niepodległości mówił o 200 tys. ha w rękach Kościoła,
nie uwzględniał jednak m.in. nieruchomości należących do zakonów.
Bardziej miarodajny był spis z 1928 roku - 324 tys. ha. Prof. Wisłocki
uzupełnił go o brakujące dane i oszacował przedwojenny majątek Kościoła
na ok. 400 tys. ha. W latach 50. został on w większości odebrany przez
komunistów, w znacznej mierze - z pogwałceniem i tak surowego
stalinowskiego prawa.
Do 2004 roku Kościół odzyskał 52 tys. ha, 415 budynków; według szacunków
kościelnych, była to jedna czwarta przedwojennego stanu posiadania. Ile
odzyskał w ostatnich 5 latach? Nie wiadomo. Od 2004 roku Komisja
Majątkowa nie prowadzi statystyk, bo nie ma takiego obowiązku. Nie
sposób wobec tego oszacować wartości zwróconego majątku.
Co Kościół ma na swojej ziemi? 10 tys. świątyń i kaplic, 1200
przedszkoli i podstawówek, 400 szkół średnich, 33 szpitale, 300 DPS-ów i
sierocińców. Nikt nie prowadzi spisu nieruchomości, które należą do
kościelnych instytucji, a w których prowadzona jest działalność
komercyjna (hotele, sklepy, banki itp.).




Użytkownik "Wojtek M." <djmorda@tenbit.pl> napisał w wiadomości
news:hbqegp$20o$1@news.agh.edu.pl...[color=blue]
>[color=green]
>> windykator ?[/color]
>
> Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje
> nieruchomości[/color]

2 x pudlo...

od tak, zwykly student, ktory potrzebuje zaprojektowac pare rzeczy na
zaliczenie,
ktoremu nie chce sie tam isc robic zdjecia..

Użytkownik "dziadek69" <ashhh@usunto.tlen.pl> napisał w wiadomości
news:hbqjka$8u3$1@news.onet.pl...
[color=blue][color=green]
>> Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje
>> nieruchomości[/color]
>
>
> 2 x pudlo...
>
> od tak, zwykly student, ktory potrzebuje zaprojektowac pare rzeczy na
> zaliczenie,
> ktoremu nie chce sie tam isc robic zdjecia..[/color]

To nie ma znaczenia, już zostałeś zaklasyfikowany.
I tak się ciesz, że nie zostałeś psychopatą z melexa :)
t.

tomekk pisze:[color=blue]
> Użytkownik "dziadek69" <ashhh@usunto.tlen.pl> napisał w wiadomości
> news:hbqjka$8u3$1@news.onet.pl...
>[color=green][color=darkred]
>>> Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje
>>> nieruchomości[/color]
>>
>> 2 x pudlo...
>>
>> od tak, zwykly student, ktory potrzebuje zaprojektowac pare rzeczy na
>> zaliczenie,
>> ktoremu nie chce sie tam isc robic zdjecia..[/color]
>
> To nie ma znaczenia, już zostałeś zaklasyfikowany.
> I tak się ciesz, że nie zostałeś psychopatą z melexa :)
> t.
>
>[/color]
albo nekrofilem do wykastrowania :)


Użytkownik "gary" <gary@cooper.pl> napisał w wiadomości
news:hbrq8g$cbf$2@srv.cyf-kr.edu.pl...[color=blue]
> tomekk pisze:[color=green]
>> Użytkownik "dziadek69" <ashhh@usunto.tlen.pl> napisał w wiadomości
>> news:hbqjka$8u3$1@news.onet.pl...
>>[color=darkred]
>>>> Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje
>>>> nieruchomości
>>>
>>> 2 x pudlo...
>>>
>>> od tak, zwykly student, ktory potrzebuje zaprojektowac pare rzeczy na
>>> zaliczenie,
>>> ktoremu nie chce sie tam isc robic zdjecia..[/color]
>>
>> To nie ma znaczenia, już zostałeś zaklasyfikowany.
>> I tak się ciesz, że nie zostałeś psychopatą z melexa :)
>> t.[/color]
> albo nekrofilem do wykastrowania :)[/color]

w sumie to jestem kadłubkiem spod tesco na prokocimiu ;)

dziadek69 <ashhh@usunto.tlen.pl> napisał:[color=blue]
> od tak, zwykly student, ktory potrzebuje zaprojektowac pare rzeczy na
> zaliczenie,
> ktoremu nie chce sie tam isc robic zdjecia..[/color]

Nie chce sie isc???
To po co studiuje?

Pozdrowienia,
Lila

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rebeccafierce.htw.pl
  •  
    Copyright Š 2006 MySite. Designed by Web Page Templates