witam poszukuje zdjec hospicjum sw lazarza a dokladnie wnetrz... nie interesuja mnie ludzie ale wyglad budynku(budynkow) wewnatrz...
bede wdzieczny za kazda pomoc pozdrawiam
dziadek69 pisze:[color=blue] > witam > poszukuje zdjec hospicjum sw lazarza a dokladnie wnetrz... > nie interesuja mnie ludzie ale wyglad budynku(budynkow) wewnatrz... > > bede wdzieczny za kazda pomoc > pozdrawiam > >[/color] windykator ?
[color=blue] > windykator ?[/color]
Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje nieruchomości
Wojtek M. pisze: ....[color=blue] > Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje > nieruchomości[/color]
Jak łatwo dzisiaj złapać bolszewickie pogądy ...
Dziennik Polski Magazyny | Magazyn Piątek 2009.08.28 06:00
Czarna legenda Komisji Majątkowej Los działek wartych setki milionów złotych zależy od 12 osób obradujących w budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Pracują w czteroosobowych zespołach. Co ustalą na tajnym posiedzeniu jest święte; nie można się od tego odwołać. Wystarczy podpis dwóch współprzewodniczących - i ogromny majątek trafia w ręce Kościoła. W drzwiach stoi - dawno znany - kupiec. W operacji pomaga były esbek... Taki obraz kościelno-państwowej Komisji Majątkowej wyłania się z medialnych doniesień. Instytucja powołana dwie dekady temu po to, by w sposób polubowny doprowadzić do zwrócenia Kościołowi majątku zagrabionego z pogwałceniem stalinowskiego prawa, jawi się jako sąd kapturowy szafujący na prawo i lewo cennymi gruntami samorządów i Skarbu Państwa. Sąd posługujący się zmanipulowanymi wycenami nieruchomości - dostarczonymi przez pełnomocników Kościoła, w dodatku - jednoinstancyjny. W wyniku protestów i skarg gminy Kraków, która za sprawą działań komisji miała utracić wiele strategicznych gruntów ("a dowiadywała się o tym z prasy, bo na posiedzenia komisji jej nie zapraszano"), ustawą sprzed 20 lat, ma mocy której zwraca się majątek Kościołowi (identyczne zasady obowiązują w przypadku innych wyznań), zajmuje się Trybunał Konstytucyjny. W czerwcu rząd i Kościół uzgodniły nowe, bardziej przejrzyste, zasady funkcjonowania Komisji. Za kilka dni, po wakacyjnej przerwie, czteroosobowe zespoły wrócą do pracy. Spór przycichł. Jednak medialny obraz komisji, uwikłanej w afery badane przez prokuraturę i CBA - pozostał. Miało być pół roku, jest 19 lat Komisja Majątkowa działa w oparciu o Ustawę o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego, uchwaloną 17 maja 1989 roku, czyli dwa tygodnie przed wyborami czerwcowymi. Eksperci są zgodni, że komunistyczne władze chciały sobie tym krokiem zapewnić przychylność, albo chociaż neutralność Kościoła. Na mocy ustawy instytucje kościelne (kurie, parafie, zakony, fundacje...) - w ciągu 2 lat od dnia wejścia w życie ustawy (czyli do 1992 roku) - mogły składać wnioski o przywrócenie im własności upaństwowionych nieruchomości lub ich części. Wnioski te rozpatruje od 1990 roku Komisja Majątkowa, złożona z przedstawicieli wyznaczanych po równo przez MSWiA i Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski. Komisja może nieruchomość zwrócić, a jeśli to niemożliwe - przyznać majątek zamienny lub odszkodowanie. Jeśli z powodu wątpliwości nie uzgodni stanowiska, sprawa trafia do sądu powszechnego. W ustawowym terminie kościelne instytucje zgłosiły 3063 wnioski. W założeniu komisja miała je rozpatrzyć błyskawicznie - najdalej w pół roku, ale działa do dziś. Na rozstrzygnięcie czeka jeszcze ćwierć setki spraw. Największe kontrowersje budzi to, że choć liczba owych spraw maleje (od 17 lat nie wolno przecież składać nowych wniosków), to wartość majątku do zwrotu jest coraz większa. Działacze lewicy utrzymują, że Kościół już dawno odzyskał to, co mu się należało, a nadal jest nienasycony. Przedstawiciele Kościoła odpowiadają, że kurie, parafie i zakony odzyskały zaledwie ułamek procentu tego, co im bezprawnie zabrano. A wartość utraconego majątku - i ewentualnych rekompensat - rośnie, bo Kościół miał nieruchomości świetnie położone, a więc cenne. - Zwlekanie z ich zwrotem, bądź szybkim załatwieniem sprawy w inny sposób, jest ewidentnym działaniem na szkodę Skarbu Państwa, bo z upływem czasu państwo będzie musiało oddać coraz więcej - tłumaczy ks. Mirosław Piesiur, współprzewodniczący Komisji Majątkowej ze strony kościelnej, na co dzień odpowiedzialny za finanse kurii katowickiej. Okradziony, czyli... chytrus! Ks. Bronisław Sieńczak jako prezes Fundacji im. ks. Siemaszki uczestniczył w latach 90. w pracach komisji, składał wnioski, był na kilku posiedzeniach. Zabiegał m.in. o zwrot willi w Czernej. Wybudował ją na początku XX wieku ks. Kazimierz Siemaszko, urządzał w niej kolonie dla biednych dzieciaków. Po śmierci księdza powstał tam, noszący jego imię, zakład wychowawczy dla osieroconej młodzieży, w międzywojniu mocno rozbudowany: miał własną elektrownię, wodociąg, basen itp. Na stoku pobliskiego wzgórza powstała szkoła w dworkowym stylu. W 1943 hitlerowcy zrobili tam szpital, młodzież wysiedlili. Za PRL w budynku mieścił się m.in. urząd pocztowy, odbywały się kolonie, a od 1984 roku działa Dom Pomocy Społecznej. W wolnej Polsce Fundacja Siemaszki postanowiła odzyskać majątek i - idąc w ślady zacnego patrona - stworzyć tam ośrodek dla młodzieży. - Podniósł się straszny tumult, były protesty - wspomina ks. Sieńczak. - Pamiętam spotkanie z radnymi z Krzeszowic i urzędnikami wojewody, bardzo burzliwe. Ludzie jakby nie pamiętali, kto to wszystko od podstaw stworzył, wybudował. Komu to brutalnie ukradziono. W prasie ukazał się artykuł, że ja jestem chytry, że zabiegam o ten majątek. Naszą własność! Poczułem się osaczony. Fundacja zrezygnowała ze starań o zwrot ośrodka. Dostała w zamian grunt w Piekarach pod Krakowem. Zbudowała tam Centrum Edukacyjne Radosna Nowina, nowoczesny kompleks edukacyjno-sportowy. Uczy się w nim, mieszka, żywi 280 młodych ludzi z niezamożnych rodzin. Jest basen i elektrownia wodna... - Kościół w ogóle nie stara się o majątek zabrany zgodnie z komunistycznym prawem. Zabiegamy jedynie o zwrot dóbr zagrabionych z pogwałceniem owego prawa - przypomina ks. Mirosław Piesiur, współprzewodniczący Komisji Majątkowej ze strony kościelnej. Ubolewa, że jakże często staraniom okradzionego towarzyszy atmosfera niechęci, a nawet nagonki. Prawda zwycięzców Atmosferę nagonki doskonale poznał ks. Dariusz Kowalczyk, przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Jezuitów. Księża chcieli odzyskać - zagrabione im bezprawnie - nieruchomości w Lublinie: teren i okazały budynek, który zakon zaczął budować z własnych środków w roku 1922. Mieściła się tam uczelnia "Bobolanum", uznana przez Stolicę Apostolską i przedwojenne polskie władze. Status jezuickiej uczelni został potwierdzony przez Ministerstwo Oświaty jeszcze w 1946 roku. Za okupacji wielu jezuitów trafiło do obozów, a budynek został zajęty przez Niemców. Po wojnie powstał tam szpital wojskowy, który systematycznie, a bezprawnie, bez odszkodowań, wypychał jezuitów. W 1951 roku wojsko przejęło cały teren. W latach 90. jezuici zaczęli się starać o zwrot majątku. Negocjacje z wojskiem, w ramach procedur komisji, trwały latami, ale w końcu doprowadziły do porozumienia. "I wtedy rozpoczął się medialny festiwal oszczerstw" - wspominał ks. Kowalczyk. We wpływowej ogólnopolskiej gazecie można było przeczytać m.in., że Komisja Majątkowa przekazała jezuitom atrakcyjne nieruchomości w Krakowie, że zakonnicy zabrali miastu działki siłą, choć "na tym terenie trzy krakowskie dzielnice chciały zbudować komisariat policji". Wreszcie: że to sami jezuici wskazali i wycenili działki w Bronowicach, a nikt z komisji tej wyceny (w domyśle - potwornie zaniżonej) nie kwestionował. Jaka jest prawda? Działki w Bronowicach nigdy nie należały do miasta, tylko do wojska. To Ministerstwo Obrony Narodowej, w piśmie z 21 lutego 2007 r., wskazało je (obok gruntów w Białymstoku i Poznaniu), jako zamienne za pozostająca w rękach armii jezuicką nieruchomość w Lublinie. Księża przyjęli tę ofertę. Zakon dokonał na własny koszt wyceny majątku w Lublinie, a wojsko wyceniło nieruchomość w Bronowicach. Obie wyceny zostały przesłane do oceny Komisji Arbitrażowej przy Polskiej Federacji Stowarzyszeń Rzeczoznawców Majątkowych. Okazało się, że utracona działka w Lublinie jest więcej warta niż krakowska. Jezuici zgodzili się uznać je za równoważne. Po serii artykułów w prasie i programów w telewizji wojsko odstąpiło jednak od - planowanej i uzgodnionej już - ugody, informując księży, że działka w Bronowicach jest "nadal niezbędna na cele obronności i bezpieczeństwa państwa". Zainteresowane media odtrąbiły "niebywały sukces". Swój i wojska. Nie zmienia to faktu, że wojsko swego czasu ukradło majątek jezuitów i nadal pozostaje w jego posiadaniu. Czy można to nazwać sukcesem? Specjalista bezbłędny (SB) od zaginionych hektarów Strona kościelna podkreśla, że wśród zwróconych w ostatnich latach dóbr dominują świątynie, kaplice, klasztory oraz miejsca, w których zakony i fundacje prowadzą działalność opiekuńczą, socjalną, edukacyjną... Słowem: bardzo pożyteczną społecznie, zupełnie niedochodową - misję. Ks. Piesiur ma żal, że media wolą się podniecać rzekomo niejasnymi okolicznościami zwrotu części majątku oraz tym, w czyje ręce i za jakie pieniądze on trafia. Jednak nawet stronnicy Kościoła przyznają, że wszelkie niejasności sprzyjają budowaniu złej atmosfery wokół prac Komisji Majątkowej. A niejasności rzeczywiście są. Skąd się wzięły? Obie strony zgadzają się co do tego, że największy problem dotyczy nieruchomości zamiennych, czyli przyznawanych jako ekwiwalent za majątek, którego z różnych powodów zwrócić się nie da. Do 2001 roku obowiązywała zasada, że za utracony hektar należy się hektar w innym miejscu. Ale wtedy Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu uznała, że jest to niesprawiedliwe. Bo jednak hektar zagrabiony w śródmieściu Krakowa jest wart znacznie więcej niż hektar oddawany na przedmieściach. Przyjęto zasadę równowartości mienia zamiennego. Do tego potrzebne są jednak wyceny obu nieruchomości: utraconej i oddawanej w zamian. W mediach najczęściej powtarza się zarzut, że strona kościelna przygotowuje obie wyceny, a komisja je przyjmuje bez żadnych uwag. Tak naprawdę zdarzało się to jednak niezmiernie rzadko. I wynikało nie z tajemniczych knowań ludzi Kościoła, tylko z zaniedbań strony państwowej. - Nasi partnerzy nie zlecali wykonania wycen, musieliśmy je robić za własne pieniądze, bo inaczej prace w ogóle nie posunęłyby się do przodu - tłumaczy ks. Piesiur. W kręgach kościelnych można też usłyszeć, że z tego samego powodu, czyli z desperacji spowodowanej postawą państwowych urzędników, przedstawiciele kościelnych instytucji sięgnęli po kontrowersyjnego prawnika Marka Piotrowskiego, którego esbecką przeszłość przypominają media. Urzędnicy reprezentujący Skarb Państwa stosowali bowiem obstrukcję, uniki. - Okazało się, że w zasobach wojewodów, Agencji Nieruchomości Rolnych, ani samorządów nie ma kilku tysięcy hektarów, które Kościół mógłby odzyskać w zamian za ukradziony majątek - mówi ks. Piesiur. Marek Piotrowski ma nadzwyczajną umiejętność wyszukiwania takich "nieistniejących hektarów". Jest świetnie poinformowany, zna i sprawnie wykorzystuje przepisy, działa szybko i skutecznie. Jako pełnomocnik pomagał odzyskać majątek m.in. Towarzystwu Brata Alberta, poznańskim elżbietankom czy krakowskim cystersom i Bazylice Mariackiej. Potrafi też od razu znaleźć kupca. Istnieje nawet domniemanie, że na samym początku całej operacji jest właśnie kupiec zainteresowany konkretnym gruntem. Taki grunt "wynajduje" dla Kościoła specjalista, a następnie w imieniu kościelnego zgromadzenia, kurii, parafii, fundacji itp. - wskazuje go komisji jako nieruchomość zamienną. Dysponuje oczywiście fachową wyceną. Jeśli strony zawrą ugodę lub komisja wyda pozytywne orzeczenie, zamienny grunt trafia w ręce wnioskodawcy, który go natychmiast sprzedaje znanemu od początku kupcowi. Za kwotę zgodną z uprzednią wyceną. Sześć lat temu "Newsweek" opisał współpracę Piotrowskiego z ówczesnym współprzewodniczącym Komisji Majątkowej, ks. Tadeuszem Nowokiem. Dowodził, że Nowok "decydował o przyznaniu parafiom atrakcyjnych gruntów, a potem je od nich odkupywał po atrakcyjnej cenie, w tajemnicy przed zwierzchnikami". W wyniku tej współpracy Piotrowski, pełnomocnik instytucji kościelnych w ponad dwudziestu postępowaniach, też stał się "właścicielem niezwykle dochodowych ziem w Bielsku-Białej". Władze episkopatu odwołały ks. Nowoka z Komisji. Zastąpił go ks. Piesiur z tej samej kurii katowickiej. Zdumiało go, że sprawy dotyczące zwrotu zagrabionego majątku potrafią trwać kilkanaście lat. Głównie dlatego, że gruntów zamiennych - oficjalnie - "nie ma". A Piotrowski nadal potrafi je wskazać. Kontrowersje budzi też obrót zamiennymi nieruchomościami. Wiele razy zdarzało się bowiem, że niemal w dniu ich zwrotu były one sprzedawane - za cenę widniejącą w dostarczonym komisji (przez Piotrowskiego) operacie. Ziemię sprzedały natychmiast m.in. albertynki i elżbietanki. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", nabywcą ponad 600 hektarów gruntów okazał się 25-letni miliarder Tomasz Domagała, główny udziałowiec giełdowego Famuru, a także jego żona, szwagier i szwagierka. By kupić grunty rolne, zameldowali się w małych śląskich miejscowościach, zyskując status lokalnych rolników. Biznesmeni są wielkimi dobroczyńcami archidiecezji katowickiej, wpłacili na jej konto miliony. Obrót ziemią odzyskaną przez albertynki (a właściwie Towarzystwo Pomocy dla Bezdomnych im. Brata Alberta) bada od końca zeszłego roku Prokuratura Okręgowa w Gliwicach oraz krakowskie CBA. Śledczy sprawdzają m.in., czy wyceny dostarczane komisji nie były zaniżane. Kontrowersje wzbudziło również postępowanie związane ze zwrotem elżbietankom 47 ha w warszawskiej Białołęce (w zamian za 40 ha w poznańskich Krzesinach). Zdaniem władz dzielnicy działki te, warte według przedstawionej komisji wyceny 30,7 mln zł i sprzedane za tę kwotę pomorskiemu magnatowi, kosztowałyby na wolnym rynku 8 razy więcej. W studium zagospodarowania nie są to bowiem grunty czysto rolne: połowę z nich przewidziano pod zabudowę... Przedstawiciele Kościoła zwracają uwagę, że instytucje starające się o zwrot majątku nie mają interesu w sprzedaży gruntów po zaniżonej cenie. Ich wyłącznym celem jest odzyskanie tego, co im ukradziono. I robią wszystko, by mimo oporów strony państwowej, dopiąć swego. Zgodnie z prawem. Poza tym albertynki, które - w zamian za grunty zagrabione im bezprawnie w Krakowie - otrzymały 44 hektary w Zabrzu, nie spieniężyły ich przecież, by żyć w luksusie, tylko po to, by utrzymywać i rozwijać ponad 70 domów opieki społecznej i kuchni dla ubogich. Same nie mogą mieć żadnego majątku. Komisja niekonstytucyjna Część prawników, w tym tak znani profesorowie, jak były prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Zoll, były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski czy pełnomocnik gminy Kraków Andrzej Oklejak, uważa, że zasada, iż od decyzji komisji nie można się odwołać, może być sprzeczna z konstytucją. Tadeusz Siemoniak, wiceszef MSWiA, odpowiada, że postępowanie przed komisją zastępuje postępowanie sądowe i przypomina sąd polubowny. Strony mogą składać wszelkie dowody, wszyscy uczestnicy postępowania (w tym wojsko, ANR czy samorządy) mają pełny wgląd w dokumenty. Nie jest to zatem żaden sąd kapturowy, tylko miejsce, w którym dochodzi do uzgodnienia racji. W niektórych wypadkach wymaga to czasu. Jednak właśnie upływ czasu budzi największe kontrowersje. - Prace komisji już dawno powinny się zakończyć. Ale może właśnie o to chodzi, żeby można było mówić, iż Kościół ciągle czegoś chce? - zastanawia się ks. Piesiur. Jego zdaniem, zasada, że o zwrocie majątku rozstrzyga komisja, jest dla Kościoła niekorzystna. - Strona kościelna nie może iść do sądu, jak inni. A w sądzie już dawno udałoby się odzyskać to, co Kościołowi bezprawnie zabrano - uważa ks. ekonom. Na identycznych zasadach, jak Komisja Majątkowa, działają cztery komisje regulacyjne rozpatrujące roszczenia innych kościołów i związków wyznaniowych. ZBIGNIEW BARTUŚ Co Kościół miał, a co ma 3 000 000 ha Odpowiedź na to pytanie jest trudna, gdyż mimo scentralizowanej struktury Kościół składa się z bardzo wielu niezależnych ekonomicznie podmiotów (kościoły, instytucje charytatywne, oświatowe...) i sam nie do końca wie, czym dysponował i dysponuje. Przez wiele lat kwestię tę badał prof. Jerzy Wisłocki. Według jego wyliczeń przed powstaniem styczniowym do Kościoła należało około 30 tys. m kw. (3 mln hektarów) ziemi, czyli teren o powierzchni Małopolski. W 1864 roku zaborcy zabrali mu jednak blisko 2,6 mln ha. Spis sporządzony tuż po odzyskaniu niepodległości mówił o 200 tys. ha w rękach Kościoła, nie uwzględniał jednak m.in. nieruchomości należących do zakonów. Bardziej miarodajny był spis z 1928 roku - 324 tys. ha. Prof. Wisłocki uzupełnił go o brakujące dane i oszacował przedwojenny majątek Kościoła na ok. 400 tys. ha. W latach 50. został on w większości odebrany przez komunistów, w znacznej mierze - z pogwałceniem i tak surowego stalinowskiego prawa. Do 2004 roku Kościół odzyskał 52 tys. ha, 415 budynków; według szacunków kościelnych, była to jedna czwarta przedwojennego stanu posiadania. Ile odzyskał w ostatnich 5 latach? Nie wiadomo. Od 2004 roku Komisja Majątkowa nie prowadzi statystyk, bo nie ma takiego obowiązku. Nie sposób wobec tego oszacować wartości zwróconego majątku. Co Kościół ma na swojej ziemi? 10 tys. świątyń i kaplic, 1200 przedszkoli i podstawówek, 400 szkół średnich, 33 szpitale, 300 DPS-ów i sierocińców. Nikt nie prowadzi spisu nieruchomości, które należą do kościelnych instytucji, a w których prowadzona jest działalność komercyjna (hotele, sklepy, banki itp.).
Użytkownik "Wojtek M." <djmorda@tenbit.pl> napisał w wiadomości news:hbqegp$20o$1@news.agh.edu.pl...[color=blue] >[color=green] >> windykator ?[/color] > > Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje > nieruchomości[/color]
2 x pudlo...
od tak, zwykly student, ktory potrzebuje zaprojektowac pare rzeczy na zaliczenie, ktoremu nie chce sie tam isc robic zdjecia..
Użytkownik "dziadek69" <ashhh@usunto.tlen.pl> napisał w wiadomości news:hbqjka$8u3$1@news.onet.pl... [color=blue][color=green] >> Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje >> nieruchomości[/color] > > > 2 x pudlo... > > od tak, zwykly student, ktory potrzebuje zaprojektowac pare rzeczy na > zaliczenie, > ktoremu nie chce sie tam isc robic zdjecia..[/color]
To nie ma znaczenia, już zostałeś zaklasyfikowany. I tak się ciesz, że nie zostałeś psychopatą z melexa :) t.
tomekk pisze:[color=blue] > Użytkownik "dziadek69" <ashhh@usunto.tlen.pl> napisał w wiadomości > news:hbqjka$8u3$1@news.onet.pl... >[color=green][color=darkred] >>> Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje >>> nieruchomości[/color] >> >> 2 x pudlo... >> >> od tak, zwykly student, ktory potrzebuje zaprojektowac pare rzeczy na >> zaliczenie, >> ktoremu nie chce sie tam isc robic zdjecia..[/color] > > To nie ma znaczenia, już zostałeś zaklasyfikowany. > I tak się ciesz, że nie zostałeś psychopatą z melexa :) > t. > >[/color] albo nekrofilem do wykastrowania :)
Użytkownik "gary" <gary@cooper.pl> napisał w wiadomości news:hbrq8g$cbf$2@srv.cyf-kr.edu.pl...[color=blue] > tomekk pisze:[color=green] >> Użytkownik "dziadek69" <ashhh@usunto.tlen.pl> napisał w wiadomości >> news:hbqjka$8u3$1@news.onet.pl... >>[color=darkred] >>>> Raczej ktoś z kleru. Największe przedsiębiorstwo na świecie odzyskuje >>>> nieruchomości >>> >>> 2 x pudlo... >>> >>> od tak, zwykly student, ktory potrzebuje zaprojektowac pare rzeczy na >>> zaliczenie, >>> ktoremu nie chce sie tam isc robic zdjecia..[/color] >> >> To nie ma znaczenia, już zostałeś zaklasyfikowany. >> I tak się ciesz, że nie zostałeś psychopatą z melexa :) >> t.[/color] > albo nekrofilem do wykastrowania :)[/color]
w sumie to jestem kadłubkiem spod tesco na prokocimiu ;)
dziadek69 <ashhh@usunto.tlen.pl> napisał:[color=blue] > od tak, zwykly student, ktory potrzebuje zaprojektowac pare rzeczy na > zaliczenie, > ktoremu nie chce sie tam isc robic zdjecia..[/color]
Nie chce sie isc??? To po co studiuje?
Pozdrowienia, Lila
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrebeccafierce.htw.pl
|